Pod tym tajemniczym tytułem kryją się moje zabawy w biżuterię z Powertexem. Nasza córeczka rośnie i nieuchronnie wyrasta z ubranek, które zazwyczaj puszczam dalej w obieg do dzieci przyjaciół, ale czasem coś jest tak dożyte, że nadaje się już tylko do śmieci. Tak było z parą białych potem szarawych rajtuz, z którymi mąż zmierzał w kierunku kosza co spotkało się z głośnym okrzykiem "NIE!" z mojej strony. No bo jak można wyrzucić czystą bawełnę mając utwardzacz do tkanin, która na dodatek po pocięciu super zwija się sama w rulonik. I tak rzeczone rajtuzy po połączeniu z koralikiem i szpilką stały się moim ulubionym wisiorem o wdzięcznej nazwie "rajtuzy Izabeli" :). A że miałam świeżo zakupiony Powertrex w kolorze czerwieni, więc tym razem z bawełnianego sznurka zrobiłam komplet. Oba dopełniłam mikrokulkami
w życiu nie powiedziałbym, że to są rajtuzy :D
OdpowiedzUsuńa jak świetnie się noszą :D...kreatywność nie zna granic tylko wyobraźnia ją ogranicza ;). Czasem udaje mi się tchnąć drugie życie w coś już "niepotrzebnego"
OdpowiedzUsuń